Władimir Putin oraz połowa przywódców Przymierza, skomplikowanego sojuszu Rosji, Polski i innych krajów Europy Wschodniej, nie żyje! Ocalali budzą się w nowej rzeczywistości. Rosyjskie imperium musi trwać, a na jego czele staje człowiek, który ponad wszystko pragnie odmienić bieg historii... Europa Zachodnia pogrąża się w fali zamachów, jakiej świat jeszcze nie widział... Amerykańskie wojska są o krok od zdominowania Arktyki, od Spitsbergenu aż po lodowe wybrzeża Morza Karskiego. Globalny ład przestaje istnieć. Jakub Jastrzębski oraz międzynarodowa jednostka specjalna Radegast podnoszą się z druzgoczącego ciosu. Staje przed nimi zadanie, które zadecyduje o dalszych losach Przymierza oraz ich samych...
W cyklu ukazały się:
Drużyna wraz z pojazdem przystosowanym do walki elektronicznej rozlokowała się tuż przy brzegu, zaledwie kilkadziesiąt metrów od ostatnich cywilnych zabudowań. Obserwowali ich przez dobrych kilka dni, nim Bołkoński zdecydował się na śmiały plan. Chersonez otaczały trzy zestawy walki elektronicznej, które skutecznie zagłuszały komunikację ze światem zewnętrznym. To nie były typowe dla ukraińskiej armii rozwiązania. Pewność, że sprzęt pochodził z elitarnych rosyjskich jednostek, zyskali wówczas, gdy padły nawet nieoficjalne, specjalnie dostrojone pasma łączności. Byli ślepi i głusi, nawet drony coraz częściej...
Drużyna wraz z pojazdem przystosowanym do walki elektronicznej rozlokowała się tuż przy brzegu, zaledwie kilkadziesiąt metrów od ostatnich cywilnych zabudowań. Obserwowali ich przez dobrych kilka dni, nim Bołkoński zdecydował się na śmiały plan. Chersonez otaczały trzy zestawy walki elektronicznej, które skutecznie zagłuszały komunikację ze światem zewnętrznym. To nie były typowe dla ukraińskiej armii rozwiązania. Pewność, że sprzęt pochodził z elitarnych rosyjskich jednostek, zyskali wówczas, gdy padły nawet nieoficjalne, specjalnie dostrojone pasma łączności. Byli ślepi i głusi, nawet drony coraz częściej odmawiały posłuszeństwa, a planowanie musieli opierać na obserwacji wzrokowej. Wypad był więc więcej niż ryzykowny, nie mieli pojęcia, jak liczne są odwody i jak daleko od stanowisk znajdują się jednostki wsparcia. Tętno nieznacznie przyspieszyło, byli już kilkadziesiąt metrów od brzegu. Obrysowane czerwonym konturem postaci ukraińskich wojskowych rosły na ekranie HUD-a z każdym oddechem. Jeśli przeciwnik wykryłby ich w wodzie, atak mógłby zakończyć się masakrą. Choć wycieczkę wspierały dwie sekcje snajperskie, nie zdążyliby wyeliminować wszystkich. Bołkoński i towarzysze poszliby na dno, podziurawieni kulami. – Dziesięć sekund – powiedział Rosjanin, gdy tylko pod stopami wyczuł pewniejszy grunt. – Przyjąłem – odpowiedział jeden z komandosów. – Najpierw ludzie, potem sprzęt. – Bołkoński płynnym ruchem ciała uniósł się nieco, karabin wysunął się z lekkim pluskiem ponad ciemną toń zatoki. – Ognia. Wytłumione karabiny zaklekotały metalicznie. Obłoki pary urosły u wylotów luf, gorąca mgiełka rozwiała się pośród nocy. Strzelali metodycznie, raz za razem, wypuszczając kolejne pociski z precyzją metronomu. Ukraińscy specjalsi padali na ziemię z głośnym gruchotem żwiru. Ktoś się spóźnił, krótka seria z AK rozdarła ciszę, błysk wystrzału rzucił na całą scenę jasną poświatę stroboskopu. Chwilę później kolejna ukraińska seria przecięła powietrze. Bołkoński był pewien, że system hełmowych mikrofonów wychwycił świst przelatujących pocisków. Instynktownie pochylił się do przodu, trzy naboje wyrwały z lufy i przeszyły powietrze oraz ciało przeciwnika. Ukrainiec padł na ziemię...
ukryj fragment książki